Górnik rezygnuje

Strona Główna » Piłka Nożna » Artykuły » Górnik rezygnuje

W najbliższy poniedziałek 10 czerwca Zarząd piłkarskiego KS Górnik na walnym zebraniu złoży rezygnację. I na dzisiaj trudno wyrokować w jakim kierunku potoczy się historia naszego IV-ligowca. Czy to jest ucieczka ludzi, którzy przez dwa lata nie tylko próbowali ratować klub, a nawet osiągnąć sukces, jakim byłby awans do III ligi i ustabilizowanie sytuacji finansowej? Na dzisiaj się to nie udało.

Kroplą, która przelała czarę goryczy wcale nie była porażka ze Śląskiem II i strata szansy na wygranie swojej grupy IV ligi. Działaczy podłamał fakt, że mimo obietnic o tej samej wysokości dotacji z gminy w zakresie rozwoju sportu, ostatecznie klub otrzymał o 80 tysięcy mniej. W klubie odebrano to jak policzek za to, że Górnik przeprowadził zimą akcje #razemdlagornika, zebrał niespełna 100 tysięcy i tchnął nadzieje, że nie wszystko jest stracone. Miasto dało mniej pieniędzy, jakby licząc, że i tak Górnik ma tyle samo, bo ze zbiórki ma podobną kwotę. Wiosna sprawiła, że klub na nowo zaczął tworzyć nowe długi. Dalej tak brnąć nie może. Dotychczasowi działacze szukają więc nowych ludzi, nowych pomysłów, by to zmienić. Grzesiak, Korba i Michalakowie na dzisiaj nie są w stanie nic więcej zrobić. A sytuacja jest trudna. Klub ma duże zaległości w stosunku do Aqua Zdroju z tytułu wynajmu obiektów, są zaległości w stosunku do trenerów i - chociaż mniejsze niż zimą - także w stosunku do zawodników. Dlatego zarząd chce ustąpić i dać wolną rękę trenerom i piłkarzom. Co oni zrobią? Skąd te długi?

Może najpierw o pieniądzach. Górnik dokładnie pokazał co ile kosztuje w ramach tej akcji #razemdlagornika. Grając w IV lidze klub sam się pozbawił stypendiów, a gmina (radni, prezydent) nie byli skłonni zmienić uchwały na korzyść piłkarzy (szkoda, że kibice nie zebrali podpisów i nie złożyli społecznego projektu takiej uchwały). To paradoks, bo gdyby Górnik w 2017 roku nie spadł z III ligi to - przy takim samym budżecie miasta - miałby prawo do stypendiów i gmina ten koszt musiałaby pokryć. Cóż więc stało na przeszkodzie zmienić uchwałę i pomóc piłkarzom? Chodziło o 100 tysięcy. Zwłaszcza, że oni sami nie byli winni degradacji. Swoje dołożył PZPN, który z 8 grup stworzył cztery i nakazał wałbrzyszanom grać z bardzo silnymi zespołami ze Śląska i Opolszczyzny. W 2017 roku Górnik zajął 61. miejsce w Polsce i spadł do IV ligi. Rok wcześniej zajęcie nawet 126 miejsce w Polsce (!) dawało pozostanie w III lidze. Gdyby tej zmiany nie było i Górnik nadal rywalizowałby z drużynami dolnośląskimi i lubuskimi to do dzisiaj grałby w III lidze. I miał prawo do stypendiów. Czy w gminie ktokolwiek to analizował? W 2017 roku klub jednak był w chaosie kadrowo- finansowym, co odczuwa do dzisiaj, bo jeszcze przez 4 lata ma spłać długi z tego właśnie roku swojej degradacji z III ligi. I tak jak to często bywa, w trudnej sytuacji zamiast klubowi pomoc, to jeszcze się go karze, więc klub traci podwójnie i trudno mu się podnieść.

Czy można winić nowy zarząd, że podjął wyzwanie, zbudował solidny skład i chciał grać znowu o awans? Moim zdaniem nie. Wałbrzychowi nie wypada nie mieć drużyny piłkarskiej na szczeblu krajowym, minimum 3 ligi. Nie tak dawno pisałem, że z kilkudziesięciu miast powyżej 100 tysięcy mieszkańców tylko kilka, dosłownie kilka nie ma drużyny piłkarskiej na tym szczeblu, czyli w gronie 124 najlepszych polskich drużyn. Jasne, że można bez tego żyć, szkoły będą działać, a autobusy jeździć. Ale skoro jest się drugim co do wielkości miastem w regionie, ma ambicje i przede wszystkim tak wspaniałą historię, to nie można osiąść na laurach. Tak myśleli działacze z Grzesiakiem na czele. I dlatego stworzyli nowego Górnika. Nie było w tej lidze, nie mówiąc o wyższych, drużyny, która miałaby w kadrze prawie samych wychowanków (tak traktuję Tragarza z pobliskiej Świdnicy, a wiosną zewnętrznym piłkarzem był Brazylijczyk Allan, a przez cały sezon bramkarz Stec, ale on grał bardzo mało). To nasz powód do dumy. Zwłaszcza, że w tym czasie wyeksportowaliśmy jeszcze kilkunastu piłkarzy do innych klubów. Czy błędem było namówienie zawodników na powrót do Wałbrzycha? (Wepa, Oświęcimka, Sawicki, Chajewski, Smoczyk, Orzech, Krzymiński). Moim zdaniem nie, bo komu ma bardziej zależeć jak nie swoim? Czy błędem było utrzymanie kolejnych doświadczonych zawodników (Jaroszewski, Michalak, Rytko). Absolutnie. To oni są szkieletem zespołu, to oni zasługują na to, by reprezentować Wałbrzych, to oni pracują dodatkowo na rzecz klubu, prowadząc dziecięce drużyny. I są dla nich wzorem ligowca. Czy błędem było zaproponowanie stypendiów piłkarzom? Może trochę było jednak, bo zakładane budżety okazywały się iluzją. Skoro jednak chce się grać o wysokie cele, a dookoła płacą wszyscy w IV lidze, to trudno oddać pole walkowerem. To tylko kwestia skali. Ci z dołu tabeli płacą po kilkaset złotych. Ci z góry płacą więcej. Ile dostawali piłkarze Górnika? Najwyższe stypendia były równe… najniższej płacy krajowej w 2019 roku. Najniższe to kilkaset złotych. A przecież piłkarze trenowali, wygrywali, dawali radość kibicom, długo byli liderem tabeli, promowali na swój sposób miasto, podtrzymywali tradycję. W końcu zarabiali i wydawali pieniądze tu na miejscu, w Wałbrzychu, bo tu żyją, tu pracują, tu mają rodziny. Płacenie im takich pieniędzy to wcale nie jest jakaś fanaberia. Każdy za pracę chce i powinien być wynagradzany. Doczekaliśmy czasów, że bycie czynnym sportowcem jest zawodem jak każdy inny. Ba, nawet wyjątkowym, bo pracodawca często za swojego pracownika dostaje pieniądze, zarabia na jego transferze do innego pracodawcy. Co stanie się z obecnymi zawodnikami? Pojedynczy chcą kończyć karierę. Kilku odejdzie, AKS Strzegom już zaciera ręce. Zainteresowani są Świdnica, Nowa Ruda, odbudowujące się Świebodzice. Reszta zostanie, raz, że są związani z miastem i klubem, dwa, że mają dość siedzenia na walizkach, trzy, że wciąż wierzą, że Wałbrzych znowu będzie stać na trzecią choćby ligę.

Chcę być dobrze zrozumiany. To nie jest tak, że wszystkiemu winna gmina czy zbyt słabi sponsorzy. Gmina mogła pomóc bardziej. Ale też zrobiła sporo dla Górnika, zezwalając spółkom miejskim na jednorazowe wsparcie finansowe. Bez tego Górnik mógł nie doczekać wiosny. Nie bez winy są kibice. Wciąż trudno mi zrozumieć, że mecze Górnika, nawet w IV lidze, nie wzbudzają zainteresowania choćby tysiąca kibiców na trybunach. To boli. Wiem, że stadion nie jest produktem XXI wieku, ale w 100-tysiecznym mieście żeby nie było dwóch tysięcy ludzi na meczach najlepszej w mieście drużyny piłkarskiej? Wiem, że w Polsce z frekwencją też nie jest różowo, zwłaszcza w III czy IV lidze, ale patrzymy tylko na nas. A 2 tysiące na trybunach dwa razy w miesiącu to 40 tysięcy miesięcznie w kasie klubu. A to już rozwiązuje wiele problemów Górnika.

Co dalej - to pytanie zdaje się być na teraz najważniejsze? Obecnie działacze szukają i namawiają potencjalnych swoich następców. Może czas, by ktoś z gminy, wskazany przez prezydenta czy z grona radnych, został prezesem klubu i posmakował tego piłkarskiego chleba? Zwłaszcza, że prezydent Roman Szełemej, zaalarmowany trudną sytuacją Górnika (wiadomo, jak trwoga to do prezydenta, ale to nie jest bynajmniej wałbrzyski wynalazek, tak robią wszyscy, od Olsztyna przez Świnoujście do Wrocławia czy Rzeszowa), poprosił o krótki czas do namysłu. Ale zadeklarował, że nie wyobraża sobie Wałbrzycha bez piłkarskiego Górnika, a IV liga to najniższy poziom jaki jako kibic widzi w Wałbrzychu. To daje jakąś nadzieję… Górnik więc nie wycofa się z IV ligi, najwyżej zacznie grać bardzo młodym składem, jak wiosną czyni to Polonia Trzebnica i przegrywa mecz za meczem (6 punktów w 12 meczach). Będzie bronił się przed spadkiem i może się uda mu obronić.

Działaczy Górnika zabolał jeszcze jeden fakt. Miasto wskazało, że wiodącym klubem w szkoleniu młodzieży ma być Górnik Nowe Miasto. Odebrano to jak policzek, skoro to Górnik ma juniorów w ligach dolnośląskich (chociaż w kategorii trampkarz i młodzik w bezpośrednich meczach lepszy był GNM), ma więcej grup szkoleniowych, to jego wychowankowie odchodzą do lepszych klubów (ci ostatni co odeszli też byli z Górnika ze szkółki Ciołka, a tylko po drodze zaliczyli epizod na Nowym Mieście). Warto też, by zastanowiła się gmina nad ceną wynajmu obiektów. Wałbrzyskie kluby nie mogą płacić komercyjnych cen za boiska przy ul. Ratuszowej. Owszem, gdzie indziej jest taniej, ale czy mamy wracać na zdewastowane boiska Czarnych czy Budrolu tylko dlatego, że jest tam taniej, a w kompleksie Aqua Zdrój stać będą boiska drogie, ale puste? Z drugiej strony wiem, że kredyt za budowę Aqua Zdroju trzeba spłacać, a koszty roczne utrzymania też sporo kosztują.

I jeszcze jedno. Nie bez znaczenia był fakt, że w sytuacji "każdy sobie rzepkę skrobie", poszukując sponsorów, wyrywając ich sobie, a miasto pomaga tak bardziej po równo, nagle jednak dyscyplina sportowa (siatkówka mężczyzn) staje się klubem miejskim. I ma zaspokojone wszystkie swoje potrzeby! To nowość w Wałbrzychu. I problem dla pozostałych, którzy myślą - może są w błędzie, ale nikt tego im nie wyjaśnia - dostaliśmy mniej, bo trzeba więcej dać siatkarzom. W takiej sytuacji łatwo powiedzieć "pas". I zarząd Górnika to właśnie mówi.

Gdyby więc każdy ze swojej strony coś dołożył to nie przeżywalibyśmy co dwa lata takiej huśtawki nastrojów. Wcale nie miał lepszej sytuacji Wałbrzych przed zaledwie kilku laty, kiedy medal MP zdobyły piłkarki (2017), siatkarze wygrywali I ligę (2015), koszykarze pukali do jej bram (2016-2017) i w końcu ją zdobyli (2018), a piłkarze przez moment byli liderem II ligi (2014). Tak było i to nie było nie wiadomo jak dawno. Może więc spróbujemy raz jeszcze o to powalczyć? Wspólnie…