Grzechy Górnika

Strona Główna » Piłka Nożna » Artykuły » Grzechy Górnika

Bardzo słabe wyniki (0 zwycięstw, 1 remis, 6 porażek), a przede wszystkim słaba gra piłkarzy, to na dzisiaj temat numer jeden wałbrzyskich kibiców. Nie jesteśmy bowiem przyzywczajeni do tego, by Górnik był tak nisko  w tabeli ligowej. Bo już dawno tak nie był nisko. Trzeba się cofnąć aż do lat 2001-02. W 2001 spadł z ówczesnej III ligi śląsko-dolnośląskiej z 16. miejsca. Rok później, po rundzie jsiennej IV ligi dolnoślaskiej, zajmuje dopiero 17. miejsce i zimą wycofuje się z rozgrywek, by w następnym sezonie zacząć wszystko od początku, czyli od klasy A. Potem były już tylko awanse lub miejsca w środku tabeli (choć nie do końca, ale o tym nieco dalej). Kibice mają wciąż w pamięci świetną rundę jesienną poprzedniego sezonu i pozycję wicelidera na półmetku zmagań. Jak to, jeszcze w marcu mówiło sie o awansie do I ligi, a teraz Górnik zamyka tabelę II ligi? Wszyscy staliśmy się ofiarami tej poprzedniej, niecodziennej rundy jesiennej. Uwierzyliśmy, że jesień już zawsze będzie udana, a jak tylko poprawimy wiosnę, to można znowu być na szczycie. Tak w to mocno wierzyliśmy, że nie zauważyliśmy, że wszystko wokoło się zmienilo. Tymczasem realia są bardziej prozaiczne. Górnik w II lidze sezon 2010/11 skończył na 10. miejscu, a sezon 2012/13 zaledwie na 13.  Niewiele nad kreską oznaczająca spadek. I to w jakich ligach? Z klubami, które się wycofywały po jesieni (Polkowice, Żagań, Rypin, Wągrowiec, Słubice, Nowy Tomyśl). Z klubami, które wiązały ledwo koniec  z końcem, albo wywodziły sie  z małych środowisk. Tymczasem z dwóch grup II ligi zostala jedna, a w niej 4 spadkowiczow z I ligi, 12  najlepszych zespołów w kraju w II lidze, a także 2 beniaminków, z ktorych jeden juz byl obyty na tym szczeblu (Kołobrzeg). A przecież nasz Gornik do ostatniej kolejki poprzedniego sezonu bil sie o bezpieczne 8. miejsce w swojej grupie. Po wygranej 1:0 z Wartą w Poznaniu zajął ostatecznie 6. miejsce, ale miał tylko punkt więcej niż ostatnia bezpieczna w tabeli Warta. Powie ktoś: popatrzy na Kluczbork. Miał tyle samo punktów w poprzednim sezonie co Górnik, a teraz jest liderem tej mocniejszej II ligi. To prawda, Kluczbork ma taką samą jesień jak Górnik przed rokiem: splot okoliczności, dużo szczęścia, dobra forma, słabsze wyniki innych. I robi się hurra optymizm.  Wroćmy jeszcze do obecnej tabeli. Popatrzmy kto jest obecnie sąsiadem Górnika: Wisła Puławy, która jako ostatnia outrzymala się w grupie wscjodniej. Stal Mielec- ona była siódma w poprzednim sezonie. Stal Stalowa Wola - ona była szósta w grupie wschodniej. Jest beniaminek z Góry, najmniej doświadczony na szczeblu ligowym.  A kto jest u góry? Trzej spadkowicze z I ligi oraz Siarka, która przegrała w czerwcu awans 1 punktem. Owszem, są też MKS i Znicz, które ledwie - podobnie jak Górnik - się utrzymały w II lidze, ale oni są przykładem, że w pewnych okolicznościach można osiągnąć wynik lepszy niż się ma możliwości. To właśnie uśpiło nas w Wałbrzychu. Tymczasem Górnik stracił trzech podstawowych ludzi, którzy decydowlai w dużej mierze o jego stylu. Wojtarowicz przez dekadę trzymał obronę. Zinke przez kilka lat decydowal o stylu w ataku, Gornik grał skrzydlami, grał szybką piłkę. Bartkowiaka stać było na przebój, miał uderzenie z dystansu. Do tego doszla kontuzja Jaroszewskiego. Z nim w bramce w tych sześciu meczach na pewno Górnik uciułałby 3-4 punkty więcej. Tymczasem problemy się spiętrzyły. Padliśmy również ofiarą złudzenia, że jak przychodzą nowi zawodnicy to oznacza to wzmocnienie składu. Okazuje się, że nie zawsze. Wzmocnieniami zawsze sa transfery lepsyzch zawodników, z wyższych lig. Pewnie nie jest winą tej nowej grupy piłkarzy, że grają tak jak grają. Może stać ich na lepszą grę, ale potrzebują na to czasu. Tymczasem oni trafili z IV i III ligi od razu do zdecydowanie najsilniejszej od lat II ligi. I mają kłopoty. Przeciętny Górnik stracił trzech (z Jaroszewskim czterech) kluczowych zawodników, a skład uzupełnił znacznie słabszymi (Piotrówka, Otmuchów, spadkowicze Ostrovia i UKP Zielona Góra). Czego więc należało sie spodziewać? Może nie az tak slabego poczatku, ale o euforię bylo trudno. Tymczasem uwierzyliśmy szybko, że solidny Górnik jeszcze się wzmocnił obytym w ekstraklasie Filipe, solidnymi Orłowskim, Szepetą i Tyktorem, więc czeka nas sukces... Przebudzenie z tego snu jest szokiem. Do tego nakłada się słabsza forma tych, którzy w Górniku są od lat (Moszyk, Wepa, bracia Michalakowie, Rytko). Przykro patrzeć na szarpaninę Oświęcimki. Na straty pilki przez Wepę. Na bezbarwność Rytki. Starszy Michalak nigdy nie był rozgrywajacym, teraz też nie jest, a cofając go do pomocy, Górnik stracił siłę ataku, strzały z dystansu. Goli nie tracimy po ładnych akcjach rywali. My gole tracimy po własnych błędach - stratach piłki, nieudanych wybiciach, niepotrzebnych kiwkach. Wystarczy zobaczyć stracone gole w internecie z Tarnobrzegu, przypomniec sobie starty z meczu z ROW. Poza tym jesteśmy ofiarą słabych młodzieżowców. Owszem, by Bartkowiak, który na parę lat ten problem częściowo rozwiązywał, bo młodzieżowcem jest jeszcze trzy lata. Kiedy odszedł nie ma wartościowych następców. Mańkowski i Cichocki grają, ale niewiele wnoszą do zespołu. Oni też potrzebują czasu, chociaż Bartkowiakiem raczej w ofensywnym wydaniu nie będą. Jeszcze młodsi Misiak, Surmaj, Migalski to dopero przyszłość, chociaż o słabych warunkach fizycznych. Górnik w II lidze tym wiele przegrywa, że ma tak niski, słaby fizycznie skład (szkoda, że nie wypróbowano w obronie duetu Tyktor - Łaski). Nadrabia to twardościa, ambicją, stąd mnóstwo kartek. I koło się zamyka. Dalismy się wszyscy zwieśc ostatnim miesiącami, wynikami, transferami. Stąd zapowiedzi, że Gornik powlaczy o awans. Jest inaczej, trzeba brać się do roboty i ratować co się da. Jesienią do zdobycia jest jeszcze 36 punktów. Jest więc o co walczyć.