Smutna liga

Strona Główna » Tenis stołowy » Artykuły » Archiwum » Smutna liga

Kolejny sezon zaczynają tenisiści stołowi MKS Orzeł Pałac Tielscha Wałbrzych. Niestety, niczego dobrego – po za samym stwierdzeniem – że zaczyna się sezon nie można o naszej drużynie powiedzieć. Źle się dzieje w wałbrzyskim, klubie, który próbuje się utrzymać na szczeblu ligowym. Z jednej strony to chwała dla tej grupki, która trwa w MKS Orzeł, ale z drugiej  rodzi się żal, że klub który miał się rozwijać, być siłą napędową tenisa wałbrzyskiego, coraz bardzie się kurczy.  Zawodników zamiast przybywać, to ubywa. Co gorsze, odchodzą ci najmłodsi, którzy byli szkoleni z myślą o zastąpieniu starszych. Nie ma już Kowalskiego i Michalaka. Nie ma już najmłodszych Makajewa i Skowronka. W ich miejsce przybywają starsi, dla których jest to okazja do pogrania sobie przy stole tenisowym. Trudno ligowe awanse opierać na panach Charczuku i Zagajewskim.  W tej sytuacji trudno mówić o sportowych celach, awansach, szkółkach dla młodzieży. MKS Orzeł stał się raczej klubem wzajemnej adoracji, miejscem w którym spotyka się kilkunastu panów, lubiących grać w tenisa. W lidze grają, bo wypada. Ale nie ma planu działania, szkolenia, ambitnych celów. Bogusław Charczuk, który przed trzema laty przejął klub od działaczy dawnej Victorii i obiecał zmiany w środowisku, szybko się wypalił i z obietnic rozwoju tenisa stołowego w Wałbrzychu niewiele wyszło.  Mało tego, sporo byłych zawodników i ludzi ze środowiska zraził do siebie. Efekt jest taki, że wałbrzysznie grają wszędzie tylko nie w Wałbrzychu.  Smutne to refleksje u progu nowego sezonu, który wygląda na to, że będzie podobny do poprzedniego – gra dla gry i walka o utrzymanie do ostatniej kolejki. Wałbrzych w tenisie stołowym zasługuje na coś więcej. Znowu potrzeba mu zmian, chęci działania, ambicji, otwartości. I rozmowy, o którą jakby w MKS Orzeł coraz trudniej.