Siatkarze zawiedli

Strona Główna » Siatkówka » Artykuły » Archiwum » Siatkarze zawiedli

Nie ma co ukrywać - siatkarze Victorii PWSZ zawiedli w meczu z Juvenią Wakmet Głuchałazy, przegrywając 2:3. Zawiedli, bo przegrali. Zawiedli, bo zagrali tak bezmyślnie. Zawiedli, bo stracili ważne punkty i nie sprawili kibicom miłego świątecznego preznetu pod choinkę. I wynikiem, i grą. Nie ma co też ukrywać, że na dzień dzisiejszy klub jest zainteresowany nie tylko grą o "4", ale walką o awans. Czas to ogłosić i wymagać od druzyny wyników, które do tego celu, by zespół zbliżały. A ten mecz był szczególnie ważny, bo z Juvenią możemy grać o ścisły finał naszej grupy, co daje awans do baraży o I ligę. Mecz był ważny, bo głupio stracilismy z Juvenią punkty w I rundzie. I był jeszcze ważniejszy, bo z tą drużyną przed rokiem przegraliśmy play out o utrzymanie. Wiele więc było argumentow, by rywala wbić w parkiet i wygrać za 3 punkty. Tak się nie stało i to boli. Ale jeszcze bardziej boli fakt, że nasi tak bezmyślnie to przegrali. W III secie, mając wynik już 2:0, nasi siatkarze popełnili aż 10 błędów przy zagrywce. Wystarczyło wygrać trzy piłki przy swojej zagrywce i mamy wynik 3:0. Martwi to, że nasi nie wyciągają wniosków z tego co dzieje się na boisku. Bartek Podgórski jest niewątpliwie dużym wzmocnieniem zespołu, a jego gra przypomina czasy gry Macieja Zająca w Wałbrzychu. Tyle, że nie mogę zrozumieć po co ten zawodnik w każdy atak i każdą zgarywkę wkłada maksimum sił jakie ma, tak jakby od tego zależał końcowy wynik. Niestety, bardzo czesto przynosi to stratę niż korzyść. Szczególnie to było widać w minioną sobotę. Przyklad dał mu najstarszy na boisku Arkadiusz Olejniczak z Juvenii, który pokazał, że wcale nie trzeba wysoko fruwać w powietrzu, by zdobywać punkty. Wystarczy sprytnie o blok rywala obić piłkę, przebić niespodziewanie na drugą stronę, zamarkować silny atak, a uderzyć płasko i zdobyć punkty. Nasi fruwają w powietrzcu i pilka po ich ataku i zagrywce czesto, zdecydowanie za często, ląduje na aucie. Boli, że dwaj tak doświadczeni zawodnicy, jak Pizuński i Wierzbicki w tie-breaku przy stanie 12:12 dwa razy posyłają piłkę na aut. Zastanawia mnie też dlaczego trener Marek Olczyk tak długo zwleka ze zmianami. Owszem, jego porzednim zmiany robił aż za często. Ale dlaczego Olczyk tak bardzo ufa podstawowej "6", że mając nieźle dysponowanego w sobotę Tomiałowicza, daje mu tylko grać ogony? Zamiast wprowadzić go do gry i dać mu szansę się wykazać. Przecież ten zawodnik w poprzednich sezonach  potrafił sam wygrywać sety, także końcówki dla Victorii PWSZ. Teraz gra rzadko, za rzadko. Podobnie jak Zieliński. A obaj są zawodnikami, którzy potrzebują zaufania, wejścia w mecz spokojnego, a nie rzucania ich na głęboką wodę, gdy drużynie nie idzie, albo przegrywa już koncówkę seta. Oni nie są pistoletami, takimi jak Migdalski czy Podgórski.

Piszę o tym teraz, na półmetku sezonu zasadniczego, kiedy przed wałbrzyszanami jeszcze sporo meczów - łatwych i trudnych. Wiele możliwości gry. Wiem, że decydować będzie forma z marca i kwietnia. Jestem przekonany, że stać nas na "4", że w niej będziemy. Dobrze, by było grać w niej z drugiej pozycji, co jest bardzo realne.  Nie martwię się obecną hegemonią TKS Tychy. Przed rokiem tak ogrywał rywali w I grupie Krispol Września. A potem przegrał I rundę play off z czwartym AZS Zielona Góra i pożegnał się z I ligą.  teraz trzeba wygrać 3:0 w Częstochowie, a potem spokojnie świetowac i wyciągać wnioski, by takie mecze jak dwa razy z Juvenią i Spdkiem w Katowicach już nam się nie przydarzały. Bo przegrywamy je na własne, bardzo własne życzenie...