Zabrakło pieniędzy

Strona Główna » Siatkówka » Artykuły » Archiwum » Zabrakło pieniędzy

Szok po spadku siatkarzy Aqua Zdroju z I ligi trwa nadal. Na stronie siatkowka.walbrzych.pl próżno po dwóch dniach od ostatniego meczu szukać informacji o porażkach i spadku. Może nasz klub jeszcze w to nie wierzy? Może podejmuje działania, które mają odwrócić ten fatalny splot sytuacji? A może już nie ma klubu i ludzi, którzy mogliby wziąć odpowiedzialność za ten wynik. To w końcu nic strasznego, spadki - podobnie jak awanse czy medale - są wpisane w rywalizację sportową jako rzecz normalna. Ile to razy w latach siedemdziesiątych/osiemdziesiątych ówczesny siatkarski Chełmiec wchodził i spadał z najwyższej ligi? Ile lat już w tym stuleciu Juventur Koksownia walczył bezskutecznie o awans? Rzecz w tym, by za porażkę wziąć odpowiedzialność, przeanalizować błędy, naprawić je i za rok cieszyć się z awansu. Dlaczego Aqua Zdrój więc spadł z I ligi?

Ten zespół był budowany za późno i na chybcika. Chwała decydentom z UM i Aqua Zdroju za tę wakacyjną decyzję. W sierpniu, kiedy już na rynku nie było solidnych zawodników. Postawiono na jednego weterana i samą młodzież. Nie wiem czy Lipiński na rozegraniu nie udźwignął presji (w ostatnim meczu nagle zabrakło go w wyjściowym składzie, a jego zastępca doprowadził do setboli dla wałbrzyszan), czy też miał za słabych współpracowników. Ale AQZ nie był zespołem, nie miał swojego stylu. Czy 9 miesięcy to za mało czasu, by doświadczony trener, a takim jest Bułkowski, miał stworzyć solidną drużynę? Już raz Bułkowski poza Nysą tak się spalił, budując po awansie do ekstraklasy zespół Bielska, z którego musiał po kilku miesiącach gry na najwyższym szczeblu odejść. AQZ nie miał stylu, ani charakteru. Zawodnicy mieli świadomość, że większość z nich jest tu na rok. Głośno było słychać, że teraz celem jest utrzymanie, potem wymiana połowy składu, a następnie gra o awans? Czy w tej sytuacji wszyscy chcieli umierać za Wałbrzych? Przy zaledwie dwóch wychowankach (Zieliński, Szydłowski, a to wcale nie są czołowi ligowcy) z wałbrzyskim rodowodem. Brakowało atutów. Ten zespół mało grał środkiem, bardzo słabo blokował. Bardzo przeciętnie zagrywał. Skrzydła grały na zasadzie - albo się uda, albo nie. Nie było zawodnika, który byłby liderem w ataku, takim graczem, na którego gra się w trudnym momencie, a on kończy ważne piłki. Psychika też nie była atutem. To było widać w ostatnich meczach w Sulęcinie - jak cieszyli się gospodarze, a jak goście? Skład mieliśmy na jaki nas było stać. Nie wiem, czy był tańszy niż ten poprzedni za trenera Michalczyka. Na pewno był tańszy od tego, który tworzył w Wałbrzychu trener Janczak. Ale on kosztował więcej i zdecydowanie miał lepsze wyniki, chociaż sukces miał tylko jeden (wygranie I ligi w 2015 roku, rok wcześniej kuchennymi drzwiami wszedł do ligi, po roku ledwie uniknął play out). I tu dochodzimy do sedna - pieniędzy. To nie przypadek, że po kilku latach wzrostu w sporcie wałbrzyskim (gra piłkarskiego Górnika w II lidze, awans i wygranie I ligi przez siatkarzy, systematyczna gra o awans do I ligi koszykarzy, awanse i medal piłkarek) nadeszły lata chudsze. I nie ma tu nic do rzeczy przysłowie o siedmiu latach tłustych i chudych. Rzecz jest bardziej prozaiczna. W ostatnich dwóch latach w sporcie wałbrzyskim zabrakło ... pieniędzy wałbrzyskiej koksowni WZK Victoria. Kiedy na sport przeznaczała milion złotych rocznie były sukcesy siatkarzy, były dobre wyniki piłkarzy (raz nawet liderowanie po rundzie jesiennej i szansa na I ligę), były lepsze wyniki, bo stać nas było na lepszych zawodników. Kiedy na początku 2016 roku całkowicie się od sportu odcięła zaczął się kryzys, zaznaczony dwukrotnym spadkiem piłkarzy, a teraz spadkiem siatkarzy. Na szczęście, koksownia wraca do gry w wałbrzyskim sporcie. To daje nadzieję, że za rok - dwa w sporcie też nam się poprawi. I jeszcze zostaje Gmina Wałbrzych. O tym, że robi dużo, że zmienia Wałbrzych, że potrzeb jest bez liku, oddała kilka ważnych inwestycji, a kredytów na koncie ma sporo, to wiemy od lat. To wszystko to chleb codzienny. Pozostają jeszcze igrzyska. Też do życia potrzebne, może nawet bardziej wtedy, kiedy jest trudno i wszyscy cię źle widzą? O tym, że podróże kształcą przekonała mnie niedawna wizyta piłkarek w Radomiu. Mieście podobnym wielkością, pozycją w kraju, społecznie, gospodarczo, infrastrukturalnie i sportowo do Wałbrzycha. Wiecie państwo, ilu zawodników dostaje stypendia z gminy w Radomiu? Ponad 200. Wiecie jakie są to kwoty: od 300 zł do - uwaga, uwaga - 20 tysięcy zł. Co miesiąc. Miesięcznie kwota wsparcia wynosi z gminy w Radomiu tyle ile w Wałbrzychu stypendia wynoszą przez rok. A może i więcej. Radom ma budżet w przeliczeniu na 1 mieszkańca w wysokości 5,5 tysiąca złotych. Biedniejszy (?) Wałbrzych ma taki budżet w wysokości ... 6,7 tysiąca. Wiecie ile drużyn ma Radom na szczeblu centralnym? Trzy w ekstraklasie, 2 w I lidze i 2 w II lidze. Wałbrzych ma 1 w ekstraklasie, 1 w I lidze i 1 w II lidze. Ot, mamy przynajmniej częściową odpowiedź dlaczego jest jak jest w sporcie wałbrzyskim...