Kto nie gra fair

Strona Główna » Piłka Nożna » Artykuły » Kto nie gra fair

Gmina nie pomoże już Górnikowi. To jej prawo. Nie powinna jednak naciągać faktów, by pokazać, że Górnik jest zły. A tak to wygląda po konferencji jaka miała miejsce na placu Magistrackim. Konferencja trwała kwadrans, szkoda, że tylko tyle czasu urzędnicy poświęcają na rozwiązanie - było nie było - ważnego problemu dla mieszkańców. Gdyby taki nie był, nie wzbudzałby takich emocji, nie sprawiłby, że dzień później w tym samym miejscu przez znacznie dłuższy czas manifestowali kibice i sympatycy futbolu. Czy po raz pierwszy w 73-letniej historii protoplasta największych sukcesów w najpopularniejszej dyscyplinie zniknie z publicznego życia?

Gmina przygotowała się do spotkania z dziennikarzami. Na trzech kartkach pokazano ile pieniędzy dostaje każdy klub sportowy. Ile pieniędzy dostają inne dyscypliny. I porównano pomoc z gminy dla piłkarskiego Górnika z kilkoma sąsiednimi miastami. Ale to są tylko liczby. Można nimi dowolnie żonglować. Górnik pierwszy już w lutym przedstawił ile i na co pieniędzy wydaje. Wyszło mu, że na rok potrzeba na szczeblu III-IV ligi prawie 700 tysięcy złotych. Skoro z gminy dostaje połowę tej kwoty (a ze sponsorami prywatnymi krucho, chociaż dwóch było zainteresowanych przejęciem Górnika, ale ostatecznie wycofali się z tej decyzji) to od razu wiadome było, że pieniędzy mu zabraknie. I tak się stało. Stąd nowe długi, które skutkują wstrzymaniem kolejnych transzy dotacji. Nie wiem skąd stanowisko gminy, że skoro prokurent rządzi w klubie to nie można Górnikowi wypłacać kolejnych pieniędzy? Prokurent jest następcą prawnym zarządu i odpowiada tak samo jak poprzednio zarząd za działalność stowarzyszenia i nie ma problemu, by go rozliczyć z dotacji. Mówienie, że kto inny podpisał umowę z gminą, a kto inny teraz rządzi nie ma znaczenie, tak jak nie miałoby znaczenia, gdyby w czerwcu Górnik na walnym zebraniu powołał nowy zarząd. Nowy zarząd może dostać dotację, a prokurent już nie? DolZPN przygotowuje analizę prawną, która ma pozwolić Górnikowi na otrzymanie miejskich pieniędzy. Górnik, owszem, dostaje najwięcej pieniędzy z wałbrzyskich klubów, ale też osiąga najlepsze wyniki i ma najwięcej dzieci i młodzieży pod opieką. Niepotrzebna jest złośliwość urzędników, że przy wynikach Górnika pogrubiono i podkreślono, że w minionym sezonie zaliczyły spadek wszystkie cztery drużyny z lig wojewódzkich (brzmi to jak szyderstwo - dostają najwięcej i zaliczają same spadki). To prawda, ale warto było zagłębić się w przyczyny. Juniorzy grali w zespole seniorów, więc automatycznie narażone były obie drużyny na słabsze wyniki, bo młodszy rocznik musiał grać w wyższej lidze. Trampkarze i młodzicy już odczuwają drenaż jaki następuje w Wałbrzychu przez duże szkółki dolnośląskie. Już nigdy nie powtórzymy wyników jakie miał Górnik przed pół wiekiem, kiedy zostawał mistrzem kraju juniorów. Nie ma na to najmniejszych szans, nawet na czwarte miejsce, które było udziałem wałbrzyszan przed 20 laty. Tak chwalony za pracę z młodzieżą Górnik Nowe Miasto niewiele lepsze wyniki miał od Górnika w trampkarzach i młodzikach, w ligach dolnośląskich zajął dwa razy miejsce tuż nad miejscami spadkowymi, więc wcale nie jest klub z Nowego Miasta mężem opatrznościowym dla wałbrzyskiego futbolu (niżej więcej na ten temat).

Przy wielkości dotacji nie porównano specyfiki dyscyplin. Koszykarze potrzebują na mecz 10 zawodników. Piłkarze aż 18. Kogo łatwiej i taniej utrzymać (ubrać, nakarmić, oprać)? Warto zadać sobie pytanie: co dla Wałbrzycha jest ważne w sporcie? Jak najszersze szkolenie, zajęcie się dziećmi, wynik sportowy, podtrzymanie tradycji? Szkoleniowo Górnik się broni, gra najwyżej, tylko pechowy zbieg okoliczności sprawił, że przegrał awans z dużo silniejszym kadrowo i organizacyjnie klubem (Śląsk Wrocław). Ma w składzie prawie samych wychowanków (na 23 aż 20). Wychował też najwięcej zawodników (11), którzy obecnie grają w polskiej lidze i od czasu do czasu to jest przypominane i chwalone. Tymczasem porównano dotację dla Górnika z dotacjami dla klubów w innych miastach w 2018 roku. Górnik dostał wówczas 456 tysięcy z gminy. I jest liderem pod tym względem, bo przy Lechii Dzierżoniów widnieje liczba 368 tysięcy, przy AKS Strzegom 361, Karkonoszach Jelenia Góra 245 tysięcy, Bielawiance 243 tysiące, Polonii-Stal Świdnica 239 tysięcy. Zapomniano jednak o kilku sprawach. Po pierwsze obiekty. W Wałbrzychu kluby dostają znaczone pieniądze na obiekty, za które muszą płacić z powrotem do gminy. W Górniku to kwota 150 tysięcy rocznie. W innych miastach obiekty są za darmo, więc statystyka wydatków jest z gruntu fałszywa. Warto też zauważyć, że Górnik wyprzedził wszystkie te kluby, które mają mniejsze dotacje w IV lidze. I rzecz najważniejsza. Porównajmy wysokość dotacji z budżetami miast. Inaczej wygląda 100 tysięcy w Wałbrzychu przy budżecie 730 milionów, inaczej wygląda te same 100 tysięcy przy budżecie 74 miliony. A tak jest w przypadku III-ligowego Piasta Żmigród. Jego dotacja to 0,002 procentu budżetu miasta. A dotacja, niby tak wielka, Górnika to... 0,0006 budżetu naszego miasta. Spójrzmy na Strzegom. Od dwóch lat walczy o III ligę. I wydaje pieniądze. Dotacja wielkością zbliża się już do tej Górnika (361 do 456) i to przy budżecie Strzegomia 6 razy mniejszym niż ma Wałbrzych. Górnik narobił długów, tego nikt nie neguje. W połowie obecnej dekady postawił na szeroką kadrę i życie na kredyt w II lidze. Płaci do dzisiaj tego skutki. Przed rokiem znowu zaryzykował (ale miał deklaracje utrzymania dotacji), ściągnął wychowanków, stworzył ekipę, zagrał o awans. Przegrał o włos, tracąc nadzieje na stypendia i na sponsorów w wyższej lidze. Czy jednak nie zrobił tak jak robi gmina? Wykorzystując czas i okoliczności dotacji unijnych i rządowych zadłuża się, by mieć wkład własny na nowe drogi, domy, szkoły, obiekty kultury i sportu.

Myli się także pani wiceprezydent twierdząc, że gmina robi wszystko co może i powinna zgodnie z ustawą o samorządzie. Nie robi wszystkiego, bo mówiąc wprost: gmina może wszystko. To kwestia uchwał RM. W Wałbrzychu nie ma z tym problemu, bo większość zdecydowana radnych jest z obozu prezydenta. Jeżeli uchwalą, że na sport idzie 10 razy więcej niż obecnie (wiem, wiem zaraz pada stwierdzenie: budżet nie jest z gumy, żeby komuś dać to trzeba innemu odebrać, więc komu zabrać?) to gmina może dawać więcej. Jak radni uchwalili, że siatkarze stają się częścią spółki miejskiej to stali się z dnia na dzień i przestali mieć kłopoty finansowe. Wystarczy popatrzeć na innych. Nawet na sąsiada z Wrocławia. Radni uchwalili, że ekstraklasowy Śląsk to klub niemal miejski (większościowy pakiet akcji ma gmina) i od kilkunastu lat gmina posłusznie przekazuje po kilkanaście/kilkadziesiąt milionów złotych rocznie. I nie jest to wyjątek. W samej polskiej ekstraklasie aż 7 klubów ma w gronie właścicieli swoje gminy, w tym mistrz Polski Piast Gliwice! A im niżej w ligach tym klubów miejskich jest coraz więcej. Można? Można, jak się chce i stawia na sport. Wcale wałbrzyscy sportowcy nie pławią się w luksusach. Piłkarki w ekstralidze i piłkarze Górnika mają najwyższe stypendia wysokości diet radnych miasta Wałbrzycha (ponad 2 tysiące złotych). Teraz porównajmy skuteczność i wysiłek pracy jednych i drugich (akurat z diet radnych dałoby radę utrzymać piłkarzy, to też można uchwalić)... Gmina może dla sportu zrobić więcej. I o to wciąż apeluję, by wyrównywać nakłady na kulturę z wydatkami na sport, który zapewne wzbudza większe emocje i ma większą frekwencje na swoich wydarzeniach.

I na koniec Górnik Nowe Miasto. Nie rozumiem tej miłości gminy do tego klubu, który niemal stawiany jest za wzór szkolenia w Wałbrzychu. Nawet na środowej konferencji głos zabrał niemal jak mąż opatrznościowy Sebastian Raciniewski, trener i prezes GNM. Cenię Sebastiana jako ambitnego biegacza i biegacza narciarskiego. Ale wyniki po 15 latach dzielności Górnika NM ma średnie. Gdzie są wychowankowie, którzy zaczynali przed 15 laty w wieku 10 lat? Teraz grają z klasie A, co najwyżej. I przegrywają z Orłem Lubawka i Herbapolem Stanowice. Ile znalazł talentów, ilu wychował doroslych piłkarzy? Jeden zawodnik, Mateusz Wroczyński próbował w IV lidze sił w Górniku i szybko dał sobie spokój z wyższą ligą. I to ma być klub, który uratuje wałbrzyski futbol? Czy wszyscy wałbrzyscy piłkarze, po skończeniu wieku juniora, skazani są albo na odejście do sąsiednich klubów w Szczawnie, Jedlinie, Strzegomiu, Świebodzicach, albo na grę na siódmym szczeblu zmagań? Dlaczego przez 15 lat klub nie wychował swoich trenerów z dolnośląskim dorobkiem, dzisiaj bazuje zaledwie na trzech osobach z uprawnieniami? Raciniewski jest przedstawiany jako prezes, który zreformuje współpracę klubów. Brzmi to dziwnie, skoro dysponuje jednym boiskiem. Brzmi to dziwnie, jeżeli pamięta się, że to on doprowadził do odejścia trenera Ciołka z całą grupą młodzików, skutki czego Górnik odczuwa do dzisiaj. GNM szybko rozstał się z Ciołkiem, który poszedł do Jedliny. I dopuścił potem do rozbioru grupy najbardziej zdolnych piłkarzy z ostatniej co najmniej dekady w Wałbrzychu (Cielemęcki, Długosz, D. Woźniak, P, Zych, K. Zych, Kaczor, Krupa i inni). Teraz GNM znowu przygarnął Ciołka, bo zawsze takim nazwiskiem warto się podeprzeć. Zwłaszcza, jak nie ma się swoich trenerów z osiągnięciami. Skoro klub wiodący będzie na Nowym Mieście to tam będzie grał swoje mecze. I ten obiekt mamy pokazywać całemu regionowi, to jest nasza wizytówka i powód do dumy? Już gmina zapomniała jak minister Zalewska i jej poplecznicy właśnie tym obiektem atakowali władze Wałbrzycha, dając go jako przykład upadku miasta i nicnierobienia. Teraz sami wystawimy go na tacy. Owszem, Górnikowi NM wystarcza 100 tysięcy dotacji z miasta. Bo jest klubem tylko powiatowym. Czy od teraz tylko takie ambicje ma stutysięczny Wałbrzych w futbolu? 

W środę słów przedstawicieli urzędu słuchało kilkunastu dziennikarzy. W czwartek na protest przed Ratusz przyszło kilkudziesięciu kibiców. Pewnie poza gorzkimi wypowiedziami niewiele osiągnęli. Dali tylko upust frustracji. Szkoda, że gmina w poczuciu obowiązku nie wskaże z grona pracowników czy radnych nowy zarząd dla piłkarskiego klubu (to się nazywa odpowiedzialność i poczucie obowiązku względem środowiska w którym się żyje, dla którego się pracuje i - w przypadku radnych - z którego się też korzysta). Tak jak to zrobiono z siatkarzami, którzy też byli zadłużeni i na granicy upadłości. I ocaleli. Górnik jeszcze walczy, by dostać drugą część dotacji, to ponad 100 tysięcy. Apeluję: wycofajcie się do klasy A. I nawet tam grajcie kilka lat. Zachowajcie jednak ciągłość, która nawet mimo trudnych lat pięćdziesiątych i potem dziewięćdziesiątych jednak nigdy nie została przerwana. Pani wiceprezydent dr Sylwia Bielawska przed kilku laty była współwydawcą monografii piłkarskiego Górnika. Czy teraz chce dopuścić do tego, by za jej kadencji ten klub ostatecznie przestał istnieć?