Po karnety

Strona Główna » Piłka Nożna » Artykuły » Archiwum » Po karnety

To jest test dla kibiców i środowiska. Okaże się czy Wałbrzych kocha Górnika i potrzebuje ligowej piłki. Okaże się, czy środowisko jest na tyle mobilne, by uratować swój klub. Okaże się, że jesteśmy na tyle oddani sprawie jak to było w Łodzi, Krakowie czy Olsztynie. Piłkarskiego Górnika mogą uratować kibice. Nawet jeśli tylko sympatycy sportu. A nawet ci neutralni uczuciowo do sportu wałbrzyszanie, którzy sądzą, że klub powinien istnieć dla równowagi społecznej, dla podtrzymania tradycji, dla kontynuowania pięknej historii. W Łodzi się udało. Miasto wybudowało stadion, a kibice go zapełnili, wpłacając do kasy klubu takie pieniądze, które pozwoliły na coroczne awanse i powolny, ale jednak powrót do krajowej czołówki. W Krakowie poszło jeszcze lepiej. Z jednej strony kibice, ale z drugiej środowisko, które wykształciło liderów (firmy). Jakby chciało pokazać, że skoro jedni zepsuli i narobili długów, to znajdą się drudzy, którzy to wszystko naprawią. Też było im łatwiej, bo duże i bogate miasto, różnorodne, z tradycjami, z piękną historią, nowymi obiektami. Wygląda na to, że się udało. Teraz głośno o Stomilu Olsztyn. Ten klub należy do miasta, gra w I lidze, ale ma wielkie długi, nie ma zawodników, zagląda mu w oczy spadek. Mimo wielu prób ratowania nadal ma kłopoty. Kolejny raz, pod wpływem środowiska, pomogło mu miasto, dogadując się z prywatnym sponsorem. Ten pomoże klubowi, by Stomil mógł sięgnąć w konkursie po miejskie pieniądze. W Olsztynie może być problem. Miasto jak wiele innych. Żadna aglomeracja. Liga druga w hierarchii. Nie ma tak bogatej tradycji jak Wisła czy Widzew. Ale obie strony próbują. Nie zawsze się udaje. Takimi nieudanymi przykładami są Polonia Warszawa i Zawisza Bydgoszcz. Mimo prób, wciąż pozostają na peryferiach wielkiego futbolu.

Teraz startuje Górnik Wałbrzych. Nim Polska nie będzie żyła, media krajowe nie będą analizować każdego kroku. Górnika mogą uratować tylko jego kibice. I środowisko, w którym działa. Jak klub ogłosi sprzedaż karnetów to się okaże na kogo Górnik może liczyć. Karnet może kupić każdy. I wspomóc klub. Nawet nie musi z niego korzystać, nie musi przychodzić na Ratuszową, nie musi kibicować. Czy znajdzie się takich tysiąc ludzi? Tak naprawdę do czerwca trzeba sprzedać dwa tysiące takich karnetów. To pozwoli utrzymać skład i grać o ligę. W II połowie roku manewr trzeba powtórzyć. Widzew, Wisła, Stomil też sprzedawali karnety. Niektóre osoby kupowały po kilka, niektóre nawet po kilkanaście. Tak naprawdę nie chodziło o frekwencję na meczach (chociaż jak ona rośnie to cieszy i zawodników, i obserwatorów). W Krakowie karnety kupowali nawet … sponsorzy klubu. I zawodnicy, które potem rozdawali szkołom. Kupował prezydent, kupowali radni. I rozdawali chętnym. Czy to da się powtórzyć w Wałbrzychu?

Nasze miasto należy do grona 39 miast, liczących 100 lub więcej tysięcy mieszkańców. To zobowiązuje. To elita. Nie wiem, czy we wszystkich tych miastach są teatry? Czy są filharmonie? Ale wiem, że we wszystkich są kluby piłkarskie. Co ciekawe, w większości grające na szczeblu od ekstraklasy do II ligi. Tylko siedem stutysięcznych miast ma kluby w IV lidze, czyli na tym poziomie co Wałbrzych. Są to także Bytom, Zielona Góra, Ruda Śląska, Dąbrowa Górnicza, Włocławek, Tarnów. To przypadek? Czy naturalna kolej społecznego życia dużych miast, także wynikająca z historii. Na pewno przypadkiem nie jest, że w tym gronie są cztery miasta pogórnicze (Wałbrzych, Bytom, Dąbrowa, Ruda Śląska), które od trzech dekad przeżywają duże problemy Tylko pięć innych miast ma kluby w III lidze, są to - będące w czołowej "10" wielkości miast – Bydgoszcz, Lublin oraz Gorzów, Koszalin, Kalisz. Reszta ma kluby w II lidze (6), I lidze (7) i w ekstraklasie (14). To przypadek, że aż 14 wielkich miast ma drużyny w najwyższej lidze? I wcale na ich meczach frekwencja nie rzuca o ziemię, czasami wynosi zaledwie 2-4 tysiące. To nie przypadek, to efekt historycznego i społecznego ich rozwoju.

Akcja sprzedaży karnetów w Wałbrzychu jest ważna i trudna. Jak się powiedzie to nie tylko klub zostanie na przyzwoitym poziomie, co da nadal szanse kibicom na przeżywanie emocji. Piłkarze zobaczą, że ich wysiłki, ich praca jest doceniana. Działacze obliczyli, że piłkarze na treningach spędzają 500 godzin rocznie, to nie jest tylko zabawa, relaks. To ciężka praca, taka jak wiele innych. Dla niektórych jest przyjemnością, dla innych możliwością zarobienia pieniędzy. Po prostu dostali taki talent i taką szansę się wykazać. Jedni robią to za miliony, inni za kilkaset złotych. Jak kibice kupią karnety to gmina zobaczy, że futbol ma wzięcie, że jest dla kogo utrzymać ten klub, że warto podtrzymać tradycje. W grudniu prezydent zapowiadał, że czas stworzyć priorytety, wybrać dyscypliny, którym pomoże. Nie wiem, czy ten cios w piłkarzy to już element nowej polityki, czy też po prostu powielenie kalki z lat ubiegłych, bo tak prościej, bo jakoś tam będzie. Był czas na zmiany uchwał, na rzetelną ocenę potrzeb i możliwości pomocy. Wszędzie tam, gdzie ratowano kluby, odbywało się to przy pomocy władz miasta. Pod Chełmcem miasto też nie stoi z boku, ot choćby pomoc ze spółki Zamek Książ jest tego dowodem, są spotkania wypracowujące nowe rozwiązania. Brakuje jednak śmiałej decyzji, uznania tego, że sport jest taką samą dziedziną życia społecznego jak kultura, rekreacja, oświata, turystyka. Że kluby też dają szanse młodym ludziom, stwarzając warunki do treningu, dzięki któremu zdobywają umiejętności, dające im szansę w życiu (wielu wychowanków gra w klubach w kraju i za granicą). Że utrzymanie klubów sportowych kosztuje, a ich wynikami interesują się tysiące, chociaż nie zawsze te tysiące chodzą na stadiony. Że jak już mamy pełne brzuchy to chciałoby się mieć coś jeszcze, czym można by się pochwalić przed innymi. Sport daje takie szanse, trzeba go tylko poważnie traktować…

Kibice też nie mogą stać z boku. Jak nie znajdzie się tysiąc takich, którzy kupią karnety to znaczy, że Górnik nie ma dla kogo grać. Że mało komu zależy na tej drużynie, na podtrzymaniu historii, że staliśmy się wygodni, że relacja w TV z Niemiec, Anglii czy Hiszpanii zastępuje nam dziecięce pasje i wspomnienia. Może sprawia to unifikacja życia społecznego. Jednak jak się spojrzy na to kto jest przed nami i wspomni, że kiedyś też tam byliśmy to ciepło robi się na sercu. I wypada iść do kas. Po karnety na Górnika!