Jest źle

Strona Główna » Piłka Nożna » Artykuły » Archiwum » Jest źle

Z piłkarskim Górnikierm jest źle. Chyba gorzej nawet niż w 2002 roku, kiedy z IV ligi wycofał się i zaczynał wszystko niemal od początku, od klasy A. Wówczas, po piewrsze, miał sporą grupę juniorów, którzy byli świeżo po zdobyciu 4. miejsca w MP. I to oni wchodząc do drużyny seniorów zdobywali kolejne awanse, okrzepli w IV lidze i awansowali na szczebel centralny w 2010 roku. Teraz takich talentów nie widać. Po drugie, na początku XXI wieku Górnik nie miał tak potężnego długu jaki ma obecnie. To dobrych kilkaset tysięcy. Ten  dług nie tylko klubowi ciąży, ale sprawia, że nie ma chętnych, by podjąć się zarządzania Górnikiem. Kto rozsądny, już na starcie weźmie na siebie taką odpowiedzialność, taki balast i perspektywę ciągłego szarpania ze strony wierzycieli? Ten dług powstał w ciągu ostatnich 30 miesięcy, od czasu reorganizacji ligi i wioseny 2014 roku, kiedy przyszedł trener Andrzej Polak, a klub za wszelką cenę ratował II ligę. Udało się. Ale na krótko. Bo Polaka już we wrześniu nie było, ale zostało 6 piłkarzy przez niego ściągniętych. A zimą wszystkich pozbył się trener Cyrak, ale ściagnął kolejnych 7. Ligi nie uratował (zabrakło niewiele), a dług klub pomnażał. I mamy to co mamy.  Ostatnio mieliśmy zespół spokojnie na środek II ligi (najlepsza "40" drużyn w kraju), ale nie mamy pieniędzy. Co gorsze, perspektywy są też kiepskie. Nie ma wyjścia, Górnik musi oszczędzać.  Najłatwiej to zrobić na zawodnikach i ich płacach. Stąd propozycja, by grali li tylko za stypendia. 11 daje gmina, kilka dalszych dołoży klub. Na młodzież i obiekty da gmina. W III lidze można grać. Z przeciętnym skutkiem. I szukać dodatkowych pieniędzy na spłatę długów. Trudno się dziwić rozżaleniu piłkarzy.  Jeżeli teraz proponuje im się - za tę samą pracę - niespełna tysiąc złotych, to człowiek się burzy. I szuka swojej szansy gdzie indziej. Stąd odejścia najlepszych zawodników, bo ci najlatwiej znajdą pracę. Orłowski, Oświęcimka czy Radziemski znajdą kluby bez problemu. Michalak i Tyktor chcą zająć się już pracą zawodową. Kilku dalszych się waha. Zwłaszcza, że za podobne pieniądze, jakie teraz proponuje Górnik, chętnie wałbrzyszan widzą w Świebodzicach, Kowarach, Dzierżoniowie, Nowej Rudzie. Tam nawet będą mniejsze wymagania. I mniejsza presja. Zamiast pięciu treningów w tygodniu będą tylko trzy. I łatwiejsze wygrywanie.

Na dzień dzisiejszy Górnika może uratować tylko gmina. Jak na zbawienie klub czeka na decyzje prezydenta. Prezydent też za bardzo nie ma wyjścia. Znaczna część pieniędzy, z tego długu, i tak wróci do gminy (za obiekty, z podatków). Wystarczy, że zadeklaruje dodatkowe 200 tysięcy rocznie (nie jest to takie niemożliwe w budżecie rzędu 600 milionów!), postawi swojego człowieka na czele zarządu, który będzie restrykcyjnie pilnował wydatków. Nawet kosztem sportowego wyniku. I za trzy lata Górnik może być bez długu w II lidze. Wiem, że prezydent woli inwestować w rzeczy materialne - szkoły, drogi, budynki mieszkalne, place zabaw, obiekty sportowe czy kulturalne.  Kibice to też ludzie, chociaż tak rozpaczliwie mało ich ostatnio chodzi na mecze Górnika, jednak mogą zapytać, skoro inwestuje się w biblioteki, może warto (tożsamość, wizytówka, nadzieje Wałbrzycha), zainwestować w sport? Skoro powstał internat za kilka milionów, to dobrze mieć ligowe drużyny. Skoro powstają budynki użyteczności publicznej dla mniejszych grup społecznych, to może warto pomóc piłkarzom. Wiem, że w kolejce są inni, im się też nie przelewa. A Walbrzych to nie tylko nie aglomeracja, ale nie Bełchatów, Sosnowiec czy Gorzów. Ale skoro z chlebem w Wałbrzychu nie jest już tak źle, to może trzeba kolejny raz zadbać o igrzyska? Dla wspólnego dobra. I lepszego samopoczucia.