Trzeba przeżyć

Strona Główna » Piłka Nożna » Artykuły » Trzeba przeżyć

Byłem na meczu w Kątach Wrocławskich. I widzialem te męki Górnika. Pierwszym zaskoczeniem był obiekt. Sądziłem, że w jednej z bogatszych gmin dolnośląskich, jakimi są Kąty Wrocławskie, nie będzie tak obskuranego obiektu. Tam czas się zatrzymał dobre 30 lat temu. Po drugie, frekwencja kibiców. Do momentu przyjazdu fanów Górnika (40 osób), a trybunie meczu III ligi gospodarzy z wiceliderem zasiadło dokladnie ... 68 osób! Policzyłem, bo nie było to trudne. W Kątach nie dało się grać  w piłkę. Tam sztuką było podać dokładnie piłkę po trawie na kilkanaście metrów. Piłka skakała, robiła dziwne wolty. Trzeba  było grać górą. I tak robiły obie drużyny. Z tym, że gospodarze się uparli nie na na grę w pilkę, tylko na grę w ...krzyki. Każde zetnięcie z piłkarzem Górnika to był upadek zawodnika gospodarzy i jeden wielki krzyk. Co rusz gra więc była przerywana. Aż dziwne, że nasi dostali tylko dwie kartki.  Górnik był pewny, że wygra łatwo. Ja też przed meczem dawałem gościom kilka goli przewagi. Ale  są takie mecze, kiedy nic nie idzie. A rywalowi zawsze coś wyjdzie. W II połowie Jarosiński miał piłke może ze trzy razy. W pierwszej części nieco częściej, ale bez strachu. Nawet gol dla Kątów był kuriozalny. A kiedy Orłowski zmarnował karnego, wydawało się, że wszystko gra przeciwkowi wałbrzyszanom. Na szczęście, oni wykazali ogromna ambicję  i charakter. Grali do końca. I jednak wygrali. Jeszcze w 85. minucie trener Bubnowicz krzyczał: spokojnie panowie, mamy jeszcze czas, mamy jeszcze dużo czasu. I miał racje. W doliczonym czasie  sprawiedliwości stało się zadość. Górnik był pilkarsko o dwie klasy lepszy. Tylko w takich warunkach nie potrafił tego udowodnić. Nie on jeden w tej kolejce, bo podobnie męczył się KS Polkowice, przegrywając 0:1 do przerwy i wygrywając zaledwie 2:1 z Lubskiem. Do tego u siebie.  Mam nadzieję, że Górnik wyciągnie z tego ostatnia przestrogę, bo przed nim jeszcze kilka takich "łatwych" meczów, z Lubskiem, Ilanką, Karkonoszami. Trzeba uważać  w takich meczach dwa razy bardziej niż podczas gry  z zespołami z czołówki. Na Stilon, tak jak na Mostki, nasi pojadą pełni mobilizacji. W Kątach mieli wygrać z marszu. I mieli straszne problemy. Oby ta szczęśliwie zakończona nauczka przyniosła więcej korzyści niż te jesienne wpadki w Gaci i Karninie. Tym razem skończyło się na strachu i emocjch. Każdemu życzę, by takie przeżywał jak nasi kibice pod Wrocławiem. A skoro o nich mowa, to kolejny raz trzeba ich pochwalić, dali w Kątach pokaz jakich mało. Przyjechali zwartą grupą weszli do "klatki". Przez godzinę głośno kibicowali, potem uścisnęli piłkarzy, podziękowali im z ambicję, wolę walki, grę do końca i zwycięstwo. I wsiedli do autokaru. I odjechali. Bez jednego wulgaryzmu. To się naprawdę rzadko zdarza. Kibice gospodarzy bowiem przerazliwie milczeli. Podwójna więc radośc i gratulacje.