Szukanie winnych

Strona Główna » Piłka Nożna » Artykuły » Archiwum » Szukanie winnych

Nie przypominam sobie, by tak źle piłkarze wałbrzyscy zaczęli jakikolwiek sezon w rozgrywkach. Nawet w najwyższych ligach nie ponieśli pięciu porażek z rzędu.

W sezonie 2011/12 Górnik PWSZ przegrał już cztery mecze ligowe i jeden pucharowy. Póki co, na połowę sierpnia, nasz klub dzierży niechlubny rekord  kraju, bo nikt nie przegrał na szczeblu centralnym pięciu kolejnych meczów w ramach rozgrywek PZPN. Na szczęście sezon trwa do końca maja 2012 i jestem przekonany, że nasz zespół zakończy go w środku tabeli II ligi, co jest celem minimum na bieżące rozgrywki.

Ledwie nasi piłkarze zaczęli przegrywać, a już pojawiły się oskarżenia – nie tylko z grona kibiców, ale także działaczy klubowych – że wszystkiemu winne lipcowe rozgrywki akademickie w futsalu. Zbyt proste to wytłumaczenie, by było prawdziwe. Owszem, w połowie lipca, kiedy był szczyt letnich przygotowań, AZS PWSWZ grał w hali i to grał sporo. Ale tam była tylko połowa drużyny, więc ta co uczestniczyła w treningach w Wałbrzychu, powinna prezentować się lepiej i skuteczniej. Zwłaszcza, że w kraju pozostali liderzy ekipy – bramkarz Jaroszewski, nowy stoper Bartos, obrońcy Zawadzki i Sawicki,  środkowy pomocnik Wepa oraz napastnicy Duś, Janik i Zinke. Dlaczego oni nie odstają in plus od pozostałych, którzy rozegrali sześć meczów w Finlandii i mają prawo- chociaż bez przesady - czuć w nogach to bieganie po hali w Tampere?

Sadzę, że przyczyna słabszego początku rozgrywek w wykonaniu piłkarzy Górnika PWSZ jest inna. Trener Bubnowicz oparł się na wychowankach, ale buduje zespół nie na II, ale na ... wyższa ligę rozgrywek! Brzmi to jak herezja, ale szybką, techniczną piłkę nie gra się na tym szczeblu. Górnik PWSZ ma za małą siłę ognia w ataku.  Nie ma drużyny w II lidze, która nie zaczynałaby budowy swojej ekipy od obrony. Na tle rosłych obrońców, których mają już nie tylko Tychy, Sosnowiec, Zdzieszoiwice, Raków, ale także beniaminki pokroju Bytovii czy Chrobrego, nasi mali napastnicy niewiele mogą zdziałać. Żaden, ale to żaden ofensywny zawodnik Górnika PWSZ nie ma 180 centymetrów wzrostu! W II lidze z tak niskim wzrostowo atakiem nie wygrywa się meczów. Nasi muszą więc liczyć na stale fragmenty gry (rzuty rożne lub wolne), albo strzały z dystansu, albo przypadkowe akcje, które zakończą się golem.  W poprzednim sezonie to się udawało, teraz jest z tym gorzej.

Poza tym Górnik PWSZ tylko w jednym meczu zagrał w optymalnym składzie, to był pojedynek z Bytovią. Przegrany już w szatni, bo nasi uwierzyli, że beniaminkowi łatwo strzela kilka goli. Do tego nałożyła się w tym meczu słaba postawa obrońców i bramkarza Jaroszewskiego, więc wpadka stała się faktem (1:2). W następnych dwóch meczach Górnik PWSZ grał z rezerwowym bramkarzem, który do tej pory nie był zbyt ograny na ligowym szczeblu (porażka 1:2 z Czarnymi i klęska 0:5 z Miedzią). Na dodatek, wciąż zgrywa się obrona, którą nie ma kto kierować. Nowy Czech Bartos, za spokojny w grze swojej linii Wojtarowicz, mający bardziej ciągoty do gry ofensywnej Michalak i Zawadzki niż do gry obronnej, wszystko to sprawia, że tyły – które w innych drużynach są najmocniejszą formacją – u nas są najsłabsza i najbardziej zmienioną w porównaniu z rokiem poprzednim. Stąd pięć porażek, a w lidze bilans bramek 2:10.

Przed rokiem  o tej porze mieliśmy cztery punkty i miejsce w środku tabeli. Teraz dopiero trzeba tam się dźwigać. Górnik PWSZ da sobie radę, jest na tyle silnym zespołem, że w końcu zacznie wygrywać. Potrzeba mu cierpliwości, spokoju, solidnej pracy.  A nie nerwowych ruchów i szukania winnych poza sobą. To łatwe, ale nie pomaga. Lepiej przyjść na sobotni mecz z Jarotą i dopingiem wspomóc zespół...