Żegnamy Szeję

Strona Główna » Piłka Nożna » Artykuły » Archiwum » Żegnamy Szeję

Dzisiaj pożegnaliśmy Mariana Szeję. Kim był dla nas Marian Szeja? Dla wielu złotym medalistą Igrzysk Olimpijskich w piłce nożnej, niewielu jest takich - zaledwie 19 - w polskim sporcie. Dla innych był bramkarzem, kolegą z drużyny, ojcem, sąsiadem. Wzorem do naśladowania. Dla Wałbrzycha był ikoną. Wręcz synonimem. Mówiło się sport wałbrzyski na myśl przychodził Marian Szeja. Mówiło się Szeja - myślało się o piłce wałbrzyskiej, o Thorezie czy Zagłębiu. Chociaż nie był rodowitem wałbrzyszninem, chociaż nie przybył do naszego miasta po pożodze wojennej jako małe dziecko, ale pojawił się już jako dorosły sportowiec, to jednak na stałe związał już swoje losy, karierę, życie, osiągnięcia właśnie z Wałbrzychem.  Tak jak tutaj stoimy każdy ma swoje wspomnienia związane z panem Marianem. Ja też je mam. Nie jestem, podobnie jak Szeja,  rodowitym wałbrzysznainem, ale to właśnie po raz pierwszy mecz na żywo mecz polskiej ekstraklasy obejrzałem na Stadionie Tysiąclecia w Wałbrzychu jako uczeń jednej z dolnośląskich szkół. Przyjechałem co prawda kibicować Górnikowi Zabrze i po zremisowanym meczu miałem nawet pewne pretensje do Mariana Szei, że tak świetnie bronił strzały Lubańskiego, Szołtysika, Banasia. Drugi obraz związany z Marianem Szeją to jego wspaniała gra w Hamburgu w meczu Polska - RFN, zremsowanym w eliminacjach ME przez Polaków 0:0. Czarna pantera, z charakterystycznym jeżykiem na głowie i w czarnym golfie.  I okładki w gazetach. Nie mogłem wówczas przypuszczać, że dane mi będzie wiele lat później z Walbrzychem związać swoje losy życiowe i zawodowe, że poznam osobiscie Mariana Szeję, że nasze drogi wielokrotnie będą się przecinać, że zagramy nawet w jednej drużynie piłkarskiej. Ba, to pan Marian grał, a ja w drużynach dziennikarzy, VIP-ów czy wałbrzyszan przeciwkom Francuzom gdzieś tam stałem skromnie na bocznej obronie.  Nigdy nie przypuszczałem, że - tak jak wielu innych ludzi - będę go wspierał w walce o należny mu złoty medal olimpijski i emeryturę olimpijską, że odbędziemy wiele spotkań w szkołach,  że w końcu będą bywał w jego gościnnym domu, a już nigdy nie przyszło mi do głowy, że nadejdzie dzień kiedy pan Marian zaproponuje, byśmy sobie mówili po imieniu. Wspólnie z wieloma innym osobami walczyliśmy o pomnik olimpijczyków wałbrzyskich, jeszcze jesienią gościliśmy w Jedlinie na inauguracji sezonu u beniamnka LO, pod koniec roku rozmawialiśmy telefonicznie i umawialiśmy się, że  z wiosną znowu spotkamy się na boisku, bo czas zabierać się za klubowe jubileusze.

Jest jeszcze drugie miejsce na świecie, które w ostatnich dniach jest smutne na wieść o śmierci Mariana Szei. To francuksie Auxerre, gdzie spędził kilkanaście lat, gdzie przetrał ślad wielu polskim piłkarzom, dając dobry przykład bycia sportowcem, kolegą i pracownikiem,  gdzie zawsze był honorowany i goszczony, gdzie niesiono mu pomoc, gdzie w końcu jego synowie znaleźli swoje miejsce do życia. Smuci się dzisiaj Wałbrzych. Miasto, dla którego Marian Szeja poświęcił swoje życie. Miasto to nadal mu przed kilku laty tytuł Honorowego Obywatela. Mam jednak nadzieję, że w najbliższych latach burzliwych zmian w Wałbrzychu znajdzie się  ulica, której zostanie nadane imię Mariana Szei. Może na Białym Kamieniu, z którym był związany jako zawodnik i trener, może na Piaskowej Górze, gdzie mieszkał ponad 50 lat, może na prężnie rozwijającym się Szczawienku czy Poniatowie. I mam nadzieję, że trud zbierania przez niego podpisów na wałbrzyskim Rynku, wizyt w szkołach Mariana Szei też nie pójdzie na marne, że miasto Wałbrzych - właśnie teraz kiedy przymierza się do kapitalnego remontu stadionu na Nowym Mieście - postawi w końcu pomnik Olimpijczykom Wałbrzyskim. Mamy szkołę ich imienia, mamy halę ich imienia, ale pomnik z listą wszystkich nazwisk byłby najlepszym i najciekawszym świdectwem kolorytu sportowego naszego miasta i jego przebogatej historii sportowej. I śpieszmy się z tym, bo ludzie tak szybko odchodzą. I jeszcze prośba do rodziny pana Mariana Szei. Nie wiem, gdzie  was Drodzy Państwo rzucą dalsze losy. Ale po śmierci człowieka zawsze zostaje pustka. I zostają te rzeczy, których używał i mnóstwo pamiątek. W tym przypadku są to rzeczy bezcenne. Proszę pamiętać, że w Wałbrzychu jest już miejsce, to Stara Kopalnia, powstała w miejscu gdzie była kiedyś kopalnia Thorez, dająca przez lata utrzymanie żegnanemu dzisiaj sportowcowi i trenerowi, gdzie te pamiątki można złożyć, że doczekamy się realizacji pomysłu stworzenia muzeum sportu wałbrzyskiego, gdzie pamiatki po Marianie Szei zajmą poczesne miejsce. Takie jakie ma w naszych sercach, w naszej pamięci i jakie będzie miał w historii naszego miasta! Część Twojej Pamięci Marianie!