Czyja wina

Strona Główna » Piłka Nożna » Artykuły » Czyja wina

Piłkarski Górnik gra źle. I, co gorsze, przegrywa mecz za meczem. Takiego startu w rozgrywkach na własnym boisku - trzy porażki z rzędu - to nie miał nawet w ekstraklasie, nie mówiąc o niższych ligach. Wczoraj, honorowo, po przegranej z beniaminkiem, na dodatek w ostatniej minucie meczu, trener Andrzej Polak oddał się do dyspozycji zarządu klubu. Dobrze to o nim świadczy. Ma bowiem przykłady, choćby z polskiej ekstraklasy, że po czterech porażkach trenerzy mówią: nie odchodzę, bo chcę pomóc klubowi, mam wizję, potrzebuję tylko czasu. Górnik jednak czasu nie ma, bo w sobotę kolejny mecz, a w środę następny. Nie sądzę, by zarząd przyjął tę dymisję. Może jednak to będzie impuls, by trener zmienił swoją postawę? Polak w meczu reaguje nerwowo. Rzadko chwali, raczej gani i to na tyle głośno, że słychać to na trybunach. Ma ciągłe pretensje, że zawodnicy nie realizują przedmeczowych założeń, że popełniają błędy, których ligowcy powinni się wstydzić. To prawda, te błędy są. Tyle, że głośne połajanki tylko powiększają stres i prowadzą do jeszcze większych błędów. Górnik przez ostatnie lata nie był do tego przyzwyczjony. Bubnowicz i Jaworski też żyli meczami, ale krzyczeli rzadko. Jeżeli już, to częśniej chwaląc i mobilizując. Polak robi odwrotnie. Kolejna rzecz to taktyka. Może jest jej za dużo? Jak na ten zespół, jak na tę ligę? Może zawodnicy przytłoczeni zadaniami, schematami, wolą pozbyć się piłki, najczęściej niecelnie niż brać odpowiedzialność na siebie za kreowanie gry. Na tle wszystkich rywali wyglądamy źle szybkosciowo, gramy zachowawczo, nie ma gry w ciemno, bo zespół zmienił się w połowie składu. Widać też coraz bardziej, że zawodnicy - poza Orłowskim - przyszli z klubów niższych lig (Piotrówka, UKP ZG, Ostrovia, Otmuchów). I jeszcze wartość dodana Górnika. To Jaroszewski. Wygrał niejeden mecz dla Górnika swoimi interwencjami w beznajdziejnych sytuacjach. Teraz go nie ma. Trudno mieć pretensje do Janiczaka, że puszcza gole w sytuacjach sam na sam z rywalami. Mam jednak nieodparte wrażenie, że gdyby bronil "Jogi" tych straconych goli po stronie Górnika byłoby mniej niż siedem. Oby w sobote to wszystko sie zmieniło...