Poniżej pasa

Strona Główna » AZS » Artykuły » Archiwum » Poniżej pasa

 AZS Wrocław wskazał na niedzielę 1 kwietnia, chociaż dobrze wiedzieli działacze studenccy, że tego dnia nasz zespół ligowy rozgrywa swoje mecze barażowe ze Spodkiem Katowice. Na nic zdały się protesty prezesa Tadeusza Pogorzelskiego. Wałbrzyscy siatkrze nie mogli się rozdwoić i nie pojechali na finał do Wrocławia, gdzie mieli zmierzyć się z AWF, Politechniką i Uniwersytetem. W ten sposób, ciosem poniżej pasa - inne imprezy są zapowiadane  z kilkutygodniowym wyprzedzeniem - wrocławscy działacze nie tylko pozbawili szans wałbrzyskich siatkarzy na zdobycie złotego medalu, ale przede wszystkim sprawili, iż z najgorszego czwartego miejsca AZS PWSZ będzie losowany do gier w półfinale AMP w Legnicy. A to oznacza, że możemy trafić do grupy z Częstochową, Opolem, Raciborzem, Zieloną Górą, Gliwicami. I o awans do finałów będzie dużo trudniej.

Trudno pojąć taką logikę działaczy wrocławskich. Raz, że nie jest zgoda z zasadami regulaminu DLM, bo bardzo późno został ustalony termin finału. Dwa, że impreza która ma służyć zjednoczeniu środowiska, wspólnej grze i zabawie, rzuca się kłody pod nogi i to środowisko rozbija. Trzy, że daje się moc walkowerom, by one a nie gra na boisku, decydowaly o końcowych wynikach. I wreszcie takie dzialanie osłabia cały Dolny Śląsk. Siatkarze wałbrzyscy od trzech lat uzyskują najlepsze wyniki ze wszystkch uczelni dolnośląskich, a w finale promują przecież Dolny Ślask.  Spychając na ostatnie miejsce w finale regionu i tym samym utrudniając wałbrzyskiej drużynie rywalizację w polfinale, działają tak naprawdę na szkodę AZS Dolny Śląsk. Zwłaszcza, że tak jak w piłce nożnej można było rozegrać final four w inny dzień tygodnia - jak to ma miejsce choćby w piłce nożej - a niekoniecznie w weekend, kiedy grają inne ligi. To premedytacja czy tylko brak wyobraźni, dobrych chęci i po prostu klasy...