Kasa budzi emocje

Strona Główna » Artykuły » Archiwum » Kasa budzi emocje

Pieniądze zawsze wzbudzają emocje. Zwłaszcza w sytuacji, że jest ich mało, a chętnych do otrzymania wielu. Do tego wszyscy są ubodzy i potrzebują środków finansowych z gminy do przeżycia. A nie koniecznie już do sukcesów. Chociaż tych w kończącym się sezonie w sporcie młodzieżowym nie brakowało. I zostało to docenione przez gminę w kilku przypadkach, chociaż generalnie kwota podziału jest niższa o tych, które były w latach poprzednich (o 64 tysiące niż w 2019, o 46 tysięcy w 2018, o 43 tysiące niż 2017). Stąd o 3 tysiące większa dotacja dla młodych siatkarzy za medale MDŚ i udział w rozgrywkach krajowych aż trzech kategorii, czego nie było od lat. Jako nieliczni, jedni z czterech klubów, dostali więcej pieniędzy niż rok temu (o 3 tysiące). Znacząco więcej dostał kolarski AK Seven (skok z 9 do 15 tysięcy, więc o 60%), co zastanawia, bo klub ten korzysta z wychowanków innego klubu wałbrzyskiego, wynikami odbiega od Górnika, w challange'u ma tylko 6 kolarzy (przy 11 kolarzach Górnika), koszty w części przerzuca na kolarzy. I to w sytuacji zabrania Górnikowi znacznej części dotacji (zmniejszona z 38 do 25 tysięcy). Więcej dostaną też bokserzy Imperium Boxing, którzy się odbudowują coraz lepszymi wynikami i poszerzeniem szkolenia o dziewczynki. Jako ostatni więcej (o 1 tysiąc) dostał piłkarski PUKS Victoria, który dostanie w sumie 20 tysięcy, chociaż szkoli bardzo małe dzieci na obiektach szkolnych, mało uczestniczy w rozgrywkach. Cztery kluby dostaną więcej, osiem tyle samo co przed rokiem, a aż dziesięć dostanie mniej. Mocno po kieszeni oberwą koszykarze Górnika (mniej o 45 tysięcy) i piłkarze Górnika (mniej o 36 tysięcy). A przecież to są reprezentacyjne nasze sporty, historycznie i bieżąco, nawet jak piłkarze mają okresowe kłopoty i zadołowali ligowo. Mniej (o 10 tysięcy) dostaną lekkoatleci Górnika, chociaż sezon mieli bardzo udany. Podobnie jak kolarze górscy (mniej o 5 tysięcy, chociaż też mieli medale MP). Na mniejsze kwoty mogą liczyć piłkarki AZS PWSZ (tu akurat nastąpiło ograniczenie szkolenia), kolarze LKKS Górnik, karatecy z WKK zdziwienie budzi skąd taka różnica między dwoma klubami karate - WKK dostaje 20 tysięcy, a UKK Obi tylko 3), piłkarska FA, Minersi, a także zapaśniczy Ares. Swoistym fenomenem jest piłkarski A-klasowy Górnik Nowe Miasto. Wielkością dotacji dotrzymuje kroku naszym tuzom ligowym (dostaje 80 tysięcy, tyle samo co siatkarki i lekkoatleci, niewiele mniej od siatkarzy czy koszykarzy), a przecież jest drugim piłkarskim klubem w Wałbrzychu. Co prawda, z wynikami swojej młodzieży najlepszymi w ostatnich latach (dwie drużyny w lidze dolnośląskiej), ale jednak będący w cieniu - i sportowo, i historycznie - wielkiego Górnika. W sumie pięć klubów piłkarskich dostaje pół miliona dotacji. Połowę całej puli, a ta druga połowa dzielona jest na aż na 25 klubów.
Wałbrzych, co już wiele razy pisaliśmy, jest w podwójnie trudnej sytuacji. Z jednej strony wspaniała bogata historia i tradycja oraz pamięć o niej nakazuje jej kontynuowanie, stąd nie tylko utrzymująca się ilość dyscyplin i klubów (na przestrzeni 30 lat chyba żadnej nie ubyło), ale idąc za modą pojawiają się nowe sporty. I wyciągają rękę po miejskie pieniądze. Trudno im mieć to za złe, ale przy ograniczonym i wciąż trudnym budżecie Wałbrzycha (ograniczone przychody, duża ilość wydatków, socjalnych i inwestycji), dzieje się jak się dzieje. W 2017 roku dotację na sport młodzieżowy dostało 20 klubów. W tym roku dostanie ich aż 30! Siłą rzeczy, przy mniejszej kwocie startowej część musiała dostać mniej. Z tym, że ten podział niekiedy budzi zastanowienie czy zdziwienie. Tak jakby nie brano specyfiki dyscypliny, jej pozycji w kraju czy mieście. Jak by nie brano pod uwagę to, że niektóre te kluby posiłkują się opłatami od rodziców dzieci, a część prowadzi zajęcia i uczestnicy w imprezach bez opłat ze strony zawodników. Wiadomo, że są sporty bardziej kosztowne, inne zaś zdecydowanie mniej. Kolarze „na dzień dobry" kupują adeptom rowery po kilka tysięcy złotych. Piłkarze czy siatkarze obywają się tylko piłkami za kilkaset złotych. Niekiedy jeden start sprawia (kraksy!), że do drogiej naprawy jest rower, a do wymiany cały kostium. Kolarzom w codziennym treningu towarzyszy samochód, a startują w całym kraju, bo tam są rozgrywane punktowane imprezy, więc wyjazdy mają dużo dalsze niż siatkarze czy piłkarze, grający w lidze okręgowej czy nawet wojewódzkiej, a zdecydowana większość naszych drużyn młodzieżowych w grach zespołowych występuje na takim właśnie szczeblu (koszykarzom dochodzi jeszcze Ziemia Lubuska). Nawet w jednej dyscyplinie są znaczące różnice. W MP juniorów w kolarstwie szosowym startuje ponad 100 kolarzy. Wśród „górali" jest ich pięć razy mniej. A na torze, gdzie kolarka AK Seven zdobyła brązowy medal, startuje już tylko kilkanaście osób. Co prawda, medal jest medalem, ale otoczka jego zdobycia także ma znaczenie. W grach zespołowych ważne jest ile ma się zawodników w kadrze, futbol wymaga ich kilkunastu, gry halowe o połowę mniej. To wszystko rzutuje na koszty całorocznej działalności. Budżet Wałbrzycha jest ograniczony, ale wiele obszarów (by nie powiedzieć prawie wszystkie) dostały takie same albo większe pieniądze, czasami wynikało to z regulacji zewnętrznych (wzrost najniższej płacy, wzrost kosztów energii, wzrost cen w budownictwie). Sport, niestety znalazł się znowu w tej kategorii, której obcięto dotację. Kilka klubów, przede wszystkim ligowcy, może jeszcze liczyć (chociaż po pandemii mogą to być bardzo płonne nadzieje) na pieniądze z kolejnego podziału z tzw. rozwoju sportu. Nieliczne, zwłaszcza koszykarze i piłkarki, może siatkarze i piłkarze (tym ostatnim warto po prostu pomóc wygrzebać się klasy A, bo przed nowym sezonem mogą się nagle otworzyć szanse na powrót nawet do IV ligi). Może kolarze? W tym przypadku dziwi mnie brak konsekwencji ze strony urzędu. Z jednej, organizuje i dokłada się finansowo do nowego wyścigu z Dariuszem Baranowskim w roli głównej, organizowanym przez zewnętrzna firmę, a z drugiej tnie dotacje - i tak niezbyt wielkie - wałbrzyskim klubom w tej dyscyplinie? Takie są pierwsze przemyślenia po wielkanocnym zarządzeniu prezydenta naszego miasta.