Jesteśmy bogaci

Strona Główna » Artykuły » Jesteśmy bogaci

Nie jest prawdą, że Gmina Wałbrzych ma za mało pieniędzy na sport. Ma ich dużo, skoro funduje stypendia zawodnikom, którzy nie reprezentują nawet wałbrzyskich klubów. W 2019 roku takie stypendia otrzymało ich sześcioro, w tym nawet ci nie mający za bardzo już związków z Wałbrzychem (poza urodzeniem i byłym już obowiązkiem szkolnym, może miejscem zamieszkania rodziców) jak nasz curlingowiec z Sopotu. O wynikach niektórych pewnie nikt w Wałbrzychu by nie wiedział, gdyby nie - musimy się tu pochwalić - systematyczne informacje na temat sióstr Kulwickich czy Łobazy na łamach skibasport.pl. Mogą tylko żałować: nasz mistrz świata w powożeniu, nasza medalistka w biegu na 800 m, piłkarze z ekstraklasy i I ligi, młodzi tenisiści, czy koszykarze grający nawet za granicą (a pewnie nadal zameldowani w Wałbrzychu), że nie wystąpili o wałbrzyskie stypendia. Pewnie gdyby wystąpili to by dostali...

Zastanawia mnie ta hojność. Owszem, można powiedzieć, że każdy wysiłek zasługuje na nagrodę, ale skoro nagrody dostają juniorzy młodsi, a nawet młodzicy, 14-letnie dzieci (pływanie, zapasy, boks, lekkoatletyka), nie mający nawet zdobytych medali MP, a nie daje się dorosłym piłkarzom, którzy przez 30 tygodni występują pod wałbrzyskimi barwami, wzbudzają zainteresowanie kibiców, promują na swój sposób miasto, podtrzymują tradycje, to nie jest to w porządku. Wiem, wiem, uchwała Rady Miasta określa, że w grach zespołowych dostawać mogą stypendia tylko zawodnicy klubów od trzeciej ligi wzwyż. Tyle, że uchwałę - jak prawie każdy dokument powołany do życia przez człowieka - można zmienić. Już raz to zrobiono w 2013 roku, gdy koszykarze wycofali się do III ligi. Wówczas nawet te rozgrywki objęto stypendiami, by im pomóc w chwilowym kryzysie. Piłkarzom nie chce się zrobić wyjątku, chociaż oni grają na czwartym szczeblu rozgrywek krajowych (licząc od dołu), a siatkarki, które stypendia dostają, występują na najniższym szczeblu krajowym i regionalnym. Piłkarze rywalizują z 31. drużynami z Dolnego Śląska, a siatkarki mają rywalki z ... 4 dolnośląskich klubów. Ta hojność prowadzi do dalszych paradoksów. Kiedy uchwalano stypendia w Wałbrzychu, w Polsce były piłkarskie dwie drugie ligi i osiem lig trzecich. Teraz mamy jedną drugą ligę i tylko cztery ligi trzecie. Siłą rzeczy utrzymać się w nich jest dużo trudniej. Kiedyś Górnik rywalizował z Iłową i Lubskiem, teraz w "naszej” III lidze spotkać można byłe kluby z ekstraklasy. Teraz Górnik jest w najlepszej „130” klubów w Polsce i nie ma stypendiów. Kiedyś był na miejscu 203. i … dostawał stypendia. Jeżeli stypendia mają pomagać sportowi wałbrzyskiemu (jego rozwojowi czy utrzymaniu solidnego poziomu), to powinny je dostawać wałbrzyskie kluby w najwyższych klasach rozgrywkowych z danej dyscypliny sportu. Ot, zmiana mała, a ratuje wielu. Piłkarze stypendia stracili, uwolniły się środki więc dostało całe gremium wałbrzyskiej młodzieży. A co będzie jak w czerwcu Górnik wywalczy awans do III ligi? Czy dostanie stypendia w II półroczu? Czyim kosztem? O tym, że sztywna litra prawa nie zawsze jest dobra i skuteczna niech świadczy fakt, że stypendia przez cały 2019 rok pobierać będą … młodzicy i kadeci, którzy nie zdobyli w minionym roku medalu (i w tym roku też mogą ich nie zdobyć!), a przez cały rok 2019 bez stypendium zostają aktualny mistrz kraju juniorów Jakub Kuczaj czy wicemistrz Kamil Kanik. Mieli pecha, ich mistrzostwa odbyły się w lutym. Niektórzy stypendyści występowali tylko kilka razy w roku, właśnie po to, by zdobyć stypendium. Inni trenują 300 dni w roku i zostają bez pomocy gminy. Nie patrzmy więc na suche liczby, zobaczmy kto jak rzeczywiści pracuje, ile lat reprezentuje nasze barwy, co osiąga, a jak często startuje, jak mocno związany jest z naszym miastem, porozmawiajmy z trenerami czy prezesami klubów i wówczas decydujmy o pomocy dla niego. Owszem, wymaga to większej pracy i analizy niż przeczytanie wypełnionych przez kluby wniosków. Aby nie być gołosłownym sprawdziłem kto też dostał stypendia w latach 2012-2013? Okazuje się, że wówczas w sportach indywidualnych najwięcej trafiło do bokserów, zapaśników i kolarzy. Z tego grona 2/3 sportowców nigdy nie osiągnęło nawet kategorii młodzieżowej (do lat 23), nie mówiąc już o kategorii senior. Pojawili się w sporcie wałbrzyskim na krótko, zdobyli po medalu, dostali stypendium i przestali go uprawiać. Niektórzy trenowali może rok… Nawet trenerzy nie pamiętają dzisiaj ich nazwisk. Tak się składa, że w boksie czy zapasach w lżejszych wagach czasami w MP startuje po 4-5 zawodników. Wystarczy wygrać jedną walkę, albo mieć szczęście w losowaniu i już się jest medalistą MP. I dostaje stypendium przez cały rok. Czy to jest sprawiedliwe? I tak rodzą się paradoksy, a największym w tym przypadku paradoksem jest fakt, że pierwszy w historii sportu wałbrzyskiego mistrz świata, Bartłomiej Kwiatek nie dostanie stypendium.  Bo radni zapisali w uchwale, że do stypendiów liczą się tylko dyscypliny olimpijskie. To nic, że w Książu uprawiają powożenie od pół wieku i wszyscy o tym wiedzą. Ważne, co urzędnicy wymyślą i zapiszą  w uchwale. I tak, curlingowiec z Sopotu dostanie, a powożący z Książa mistrz  świata  nie dostanie...

Na koniec o trenerach. Nie wiem, co jeszcze musieliby zrobić trenerzy Karpiński i Banaszek, by dostać nagrodę z UM? Dlaczego wciąż pomijany jest wałbrzyski trener biathlonistów Jerzy Szyda, mający największy medalowy dorobek każdego roku? Wychowali medalistów MP, reprezentantów kraju, dziesiątki lat pracują na rzecz sportu wałbrzyskiego. I wciąż to za mało, by dostać 500 złotych. Inną sprawą jest już wysokość nagród dla szkoleniowców, uwłaczająca ich godności (brutto to nie jest nawet ćwierć najniższego wynagrodzenia za rok czy kilka lat pracy!), bo dostali mniej niż wynosi miesięczne stypendium ich podopiecznych. I znowu kłania się zapis w uchwale. Czas najwyższy zmienić niektóre te zapisy, podnieść wysokość stypendiów (weźmy przykład z Radomia, u nas przez lata ich wysokość się nie zmienia, chociaż wszystkie inne świadczenia rosną), dać rzeczywiście najlepszym i tym promującym miasto, nagradzać wysiłek i wieloletnie związki z miastem, a nie tylko jednorazowe wyskoki, nawet te medalowe. Może środowisko sportowe się zmobilizuje i zgłosi projekt społeczny uchwały, dotyczący zmian w stypendiach sportowych? Może Wałbrzyska Rada Sportu? Skoro nie można liczyć na radnych (nie chodzą na imprezy, nie mają kontaktów z klubami), trzeba brać sprawy w swoje ręce. Zwłaszcza, że macie je Państwo urobione po łokcie, walcząc latami o przeżycie swoich klubów i ludzi wam oddanych pod opiekę. Walczcie o swoje, fałszywa skromność w sporcie nie jest zaletą…