Pokochać sport

Strona Główna » Artykuły » Pokochać sport

Trzy tematy zdominowały ostatnią Radę Sportu Wałbrzyskiego - pieniądze, piłka nożna, ranking klubów. Główny jak zwykle - to pieniądze (a raczej ich brak) dla klubów. Przyjrzyjmy się temu. To temat, który pojawia się od początku pokopalnianej historii sportu wałbrzyskiego. I na dzisiaj jest nierozwiązywalny pod Chełmcem. Bywają lata, że temat przycicha, gdy klubom udaje się pozyskać dodatkowe znaczne środki od sponsorów. I odnoszą sukcesy na miare pokopalnianych czasów. Rzadko kto już myśli o ekstrakalsie. Raczej o solidnym miejscu w I czy II lidze, dających namiastkę kontaktu z wielkim sportem krajowym. Sport w naszyzm kraju, niestety, przegrał życiową szansę. Nie został doceniony na tyle, by w ustawie o samorzadzie lokalnym wpisać go jako zadanie własne gminy i jako dziedzinę życia społecznego, którą gmina ma się zająć, a kluby sportowe  byłyby  na równi z instytuacjami kultury, oświaty, lecznictwa, transportu, czy mieszkań. Gmina (bo gdzie nam do województwa czy ministerstwa) nie mają obowiązku utrzymawać klubów sportowych. W przeciwieństwie do ustawowego obowiązku zajmowania się szkołami, komunikacją, wywozem śmieci, prowadzeniem bibliotek czy teatrów. Owszem, mogą łożyć na sport, ale to jest ich samodzielna decyzja. Mogą uchwalać co chcą i dawać na to pieniądze, ale najpierw muszą zaspokoić inne potrzeby. Te wynikające z ustaw. Z reguły na sport idzie mniej, bo środków brak, traktowany jest jako ta ostatnia dziedzina, której trzeba (warto) pomóc.  Albo dostaje wtedy kiedy już sam sobie nie radzi. Nikt nie dba (poza samymi klubami) o budżety, etaty, składki. Kluby tęsknią do tego co mają instytaucje kultury. Bo te mają luksusowy byt. Zapewniony budżet, który daje poczucie stabilności i spokój do pracy.  Gdy najniższa płaca w biblioetekach i teatrach to 2 tysiące, to stypendium sportowe wynosi 700 zł. Jedni i drudzy mają za to przeżyć, zrobić wynik, mieć satysfakcję, dać rozrywkę widzom. Owszem, gminy pomagają. Jedne rzucają wielkie miliony na utrzymanie klubów (Wrocław, Kielce, Gdynia, Rzeszów), inne dają na ich ratowanie (Katowice, Zabrze, Chorzów). Wałbrzych, poza tym, że operuje zupełnie innymi stawkami (u nas to rocznie kilka milionów, w większych miastach to kilkadziesiąt milionów), stara się zachować rozsądek. Wspiera infrastrukturę, by korzystali wszyscy, a kluby wspiera n atyle by podtrzymać tradycje ligowe. Ale nie szasta kasą. Przymuszony ratuje, ale szybko odcina tlen i każe być samodzielnym. A czym się różni ligowa Victoria PWSZ  czy medalowy AZS PWSZ od wałbrzyskiego Teatru Lalek czy Teatru Dramatycznego? Pierwsi dostają kilkaset tysięcy i musi im to starczyć. Drudzy mają miliony. I też mówią, że mało. Jedni i drudzy zaspokajają potrzeby swoich odbiorców. Najczęściej w weekendy. Podobną mają nawet frekwencję, kilkaset osob na przedstawieniu czy meczu. Na tych ostanich bywa i więcej (na siatkówce bywało nawet 1,5 tysiaca ludzi, na piłce noznej pojawiało się i tysiąc, a to liczby nieosiągalne dla naszych teatrów).  Jedni promują na miejscu (teatry, instytuacje muzyczne, biblioteki). Drudzi graja u siebie i dużo pokazują się na zewnątrz. Jedni z mniej lub bardziej wymiernym efektem (trudno oceniać indywidualny odbiór czy wartość spektali, koncertów). Drudzy są bardzo wymierni, bo wygrywają albo przegrywają, a tabela po każdym weekendzie weryfikuje umiejętności i pozycje w  ligowej hierarchii. Dlaczego sport musi się co najmniej w połowie wyżywić sam, kiedy inni mają zapewniony cały byt co najmniej na solidnym średnim poziomie? Walczmy więc o sport. Zanim nastąpi to na sesjach Rady Miasta, kibicom najłatwiej pokazać się na meczach, gdyby frewkencja była kilka razy większa, zamiast 300 osób na meczach niech to będzie 1,5 tysiąca, a może nawet więcej, bo wówczas kluby miałyby argumenty, że sa potrzebne, że mają widownię, że trzeba im pomóc, bo spełniają wielce ważną społecznie rolę. Nie mówię o tej dodatkowej, w której akurat sport wyraźnie prowadzi - szkolenia i zajmowania się dziećmi. W tym kluby są zdecydowanie lepsze, łapią najmłodsze pokolenie już w wieku 5-6 lat. Teatr Lalek niby też, ale nie z tak wielkim skutkiem. Ma więc sport prawo mówić głośno o swoich potrzebach, oczekiwaniach, wartości, przyszłości. Gdyby miał te same szanse działalności co instytucje kultury czy oświaty to pewnie  byłby tam gdzie są nasze przybytki kultury. I byłby tam gdzie był za czasów wielkich kopalń wałbrzyskich. Czasów, które są miłym i ważnym wspomnieniem, chociażna co dzień ciążą, bo wciąż wyznaczają granicę, do której nam dzisiaj w sporcie wciąż daleko... 

O piłce nożnej i współpracy klubów, a raczej jej braku, a także o rankingu dyscyplin w Wałbrzychu już wkrótce.